Moje pisanie na blogu wygląda jak sinusoida. Raz mam "wenę" a potem na 2 miesiące cisza. Jako, że pierwszy rok studiów za mną, nie licząc sesji oczywiście, myślę, że najwyższy czas na wielki powrót. Uważam, że nie ma nic lepszego na pierwszy post niż ulubieńcy, mianowicie ulubieńcy maja. Zbliża się koniec wiosny, a więc początek upragnionego lata. Czas zrobić porządek w szafie i w kosmetykach. W takim okresie zawsze robię "spis" niezbędnych kosmetyków na dany sezon i potem sprawdzam co z nim już mam, a na co warto zwrócić uwagę w sklepie ;) Poniżej pokaże wam moje ulubione kosmetyki z maja, które już koczowały w mojej kosmetyczce i czekały na ponowne odkrycie.
1) Wibo, Illuminating True Reciver Fouation
Jakiś czas temu (zimą jak mniemam) na kilku blogach pojawią się recenzja owego podkładu. Po słowach "rozświetlający, lekki, naturalny" wiedziałam, że muszę do kupić z zasady "a może u mnie też się sprawdzi". Zachęcona ceną (ok.10 zł) i fajnym odcieniem porcelanowym wylądował w Rossmanowkim koszyku. Zużyłam pierwsze, drugie, trzecie opakowanie, na lato zaopatrzyłam się już w ciemniejszy odcień, co musi oznaczać, że to naprawdę fajny produkt. Pokład przypomina swojego czterokrotnie droższego brata, Rimmel Wake Mu Up. Podobne "drobinki"i lekkość, inne stapianie się (co nie znaczy, że gorsze) czy rozprowadzanie na skórze. Myślę, że każda dziewczyn o skórze suchej lub normalnej powinna chociaż raz go kupić i potestować, a może odkryjecie ciekawy podkład za grosze.
2) Miyo, Big Fat Lashes (Smoke Eye)
Kolejna inspiracja produktem z wyższej półki mianowicie L'oreal Vollume Million Lashes. Konsystencja tuszu podobna, szczoteczka wręcz identyczna. Jedna duża różnica to ilość nabieranego tuszu na szczoteczkę. Produktu, po protu, nabiera się za dużo. Na początku to irytujące, później trochę łatwiejsze, ale w końcu nadmiar i tak ląduje na chusteczce. Jednak dojdźmy do sedna, tusz daje efekt pięknie rozdzielonych i pogrubionych rzęs. Na moich rzęsach, dość słabych i niezbyt gęsty, daje mi efekt ładnych, dużych i długich rzęs. Tusz kosztuje nie dużo to ok.11 zł, więc jest on kolejnym produktem który można wypróbować, bo w końcu gdy się nie sprawdzi nie będzie dużej straty :)
3) H&M, Pędzel serduszko
Kupując ten pędzel skulił mnie raczej wygląd produktu, a nie jego działanie. I w tym przypadku byłam pozytywnie zaskoczona. Pędzel nie dość, że wygląda świetnie, niech każda z was przyzna, że chciała by taki na swojej kosmetyczce, to maluje idealnie. Jest dość miękki, dzięki czemu rozprowadzenie bronzera lub różu jest proste bo pędzel również cudowanie blenduje. Kupiłam go w okolicach stycznia, więc mam nadzieje, że jest nadal dostępny, bo kosztował ok. 15 zł i chętnie sprawie sobie jeszcze jeden.
4) Sensique, Velvet Blush
Następna rzecz z dolnej półki, za ok. 6 zł. Mowa o cudownym różu do policzków dostępnym w drogerii Natura. Róż ma przyzwoitą pigmentacje, ładnie się rozciera, zaciera z bronzerem oraz nie schodzi plamami w ciągu dnia. Testowałam na różnych podkładach i pudrach i zawsze zachowywał się podobne. Jedyny minus to opakowanie, które wygląda dość "tanio", jednak dla mnie nie jest to duży problem. Ciekawe są też limitki z tej firmy, więc warto polować na inne produkty, a szczególnie róże :)
Wyszło tanio i kolorówkowo, a więc na plus. Jak widać po wpisie, nie trzeba wydawać dużo pieniędzy, aby być zadowolonym z kosmetyków, a szczególnie z kolorówki. Nie pokazałam nic z pielęgnacji, ponieważ sporą część z nich testuję i nie mam jeszcze wyrobionej opinii.
Jeśli coś z powyższych kosmetyków używacie, bądź po tym wpisie kupiłyście, chętnie o waszym zdaniu o nich poczytam w komentarzu :)
Kasia